Nowy semestr, nowe wyzwania... I koszmarny plan zajęć. Czasem zastanawiam się kto je układa, bo naprawdę mam wrażenie, że komuś podpadliśmy. Godziny końca jednych i początku kolejnych zajęć w różnych budynkach są te same, w niektóre dni jest praktycznie 12h na uczelni, a już wyliczyliśmy, że kolokwia z 2 dużych przedmiotów nam się nałożą... Żyć, nie umierać...