Dzisiaj były moje prawdziwe święta- prawie 12h w kuchni, 2 placki, mnóstwo pierniczków, uszka, pierogi z soczewicą... Uwielbiam to, byle nie za często XD To latanie po kuchni, mieszanie, pieczenie i słuchanie świątecznych piosenek z K. jest fajne i trochę magiczne. Jutro już nie będzie tak miło, kolacja wigilijna w moim domu raczej jest sztywna i podporządkowana apodyktycznej babci i wujkowi, który jest jednym z najmniej przeze mnie lubianych księży. Atmosfera jak zwykle napięta i ciche oczekiwanie do końca, wolałabym wybrać się z K. do jego szalonej babci i razem z wariacką gromadą jego kuzynów spędzić ten wieczór, ale moja babcia strzeliłaby wtedy focha aż do Marsa, a ostatnio za często jej podpadam :D Za to moja choinka podobno jest bardzo ekscentryczna, ale u mnie to chyba norma :D Szalonych świąt :P