Nowy semestr, nowe wyzwania... I koszmarny plan zajęć. Czasem zastanawiam się kto je układa, bo naprawdę mam wrażenie, że komuś podpadliśmy. Godziny końca jednych i początku kolejnych zajęć w różnych budynkach są te same, w niektóre dni jest praktycznie 12h na uczelni, a już wyliczyliśmy, że kolokwia z 2 dużych przedmiotów nam się nałożą... Żyć, nie umierać...
"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n
Skąd Wy macie tak wiele godzin? :O
OdpowiedzUsuńOgólnie zajęcia są pomiędzy 7.30 a 21.00, a jak niektóre grupy mają pecha to sporo rzeczy składa się na jeden dzień i praktycznie 12h zajęć. Wtedy cały dzień jest po prostu odliczaniem do końca. Nie mogę się doczekać końca semestru, a to dopiero początek XD
OdpowiedzUsuń