Obecnie w modzie jest bycie fit, ćwiczenie 10x w tygodniu, jedzenie bez gluta, cukru, oleju palmowego, fosforanów...Można by długo wymieniać :) Jestem zdania, że nie można dać się zwariować i starać się odżywiać w miarę zdrowo, bez przeliczania kalorii, węgli, białek i tłuszczy w każdym posiłku- w ten sposób można szybko zwariować :P No i oczywiście trzeba się RUSZAĆ i to na dystans dłuższy niż do lodówki i z powrotem :P Ale jak to zrobić? Jak przestać odkładać to na poniedziałek w niewiadomej przyszłości? Jasne, Ameryki tym nie odkryję, ale powiem : STOPNIOWO.
Są ludzie, którzy z dnia na dzień zmieniają całkowicie żywienie, zaczynają ćwiczyć i są szczęśliwi. Do tego trzeba jednak silnej woli, mocnej motywacji i sporej dawki uporu. bo człowiek z natury jest istotą wygodną, dąży do komfortu- przy nagłej zmianie ciągle będzie nam świtać myśl o starych nawykach, ile dawały przyjemności i jak fajnie by było na chwilkę do nich wrócić. Często ten "krótki"przerywnik oznacza całkowity powrót do poprzednich zwyczajów, bo kto lubi zaczynać mało przyjemne rzeczy(a tak kojarzy się "restrykcja" w diecie). No i jest super,pięknie miód i orzeszki aż do momentu jak wszystko walnie i znów powraca to co było. Oczywiście są osoby, które grubą linią oddzielą to co było i nie wrócą do przeszłości, ale serio- jest ich stosunkowo niewiele. No i co ma zrobić osobnik, który (tak jak ja :D) wie, że nagle drastyczne zmiany nie są długotrwałe?
Stopniowo, stopniowo :) Gdy dojrzejemy do myśli, że trzeba coś ze sobą zrobić, bo przy wejściu na 3 piętro łapiemy zadyszkę albo nagle kurczą się ubrania w szafie? Jeśli chodzi o jedzenie- najlepiej przez kilka dni zapisywać co się je i o której - da to mniej więcej rozeznanie jak jemy. Pierwsza zmiana- starać się jeść bardziej regularnie, mniej więcej co 3 godziny, pić minimum 2 szklanki wody lub niesłodzonej herbaty. Stopniowo na przestrzeni kilku dni-tygodni osiągnąć 1,5-2l dziennie. Na początku wizyty w toalecie stają się bardzo częste, ale potem troszkę się normuje xd Zaglądamy do naszego dzienniczka żarciowego- zmieniamy jogurty owocowe na naturalne z owocami, na początku może na zmianę z owocowymi, a później wywalamy je całkiem (naprawdę, ich skład w żaden sposób owocowy nie jest). Później zmiana chleba i makaronu białego na pełnoziarnisty lub żytni, więcej warzyw- np. 2 pomidory i ogórek do obiadu. Kolejny krok- wywalenie sklepowych słodyczy, można znaleźć zdrowsze odpowiedniki w niektórych sklepach ( warto czytać składy!) lub zrobić samemu( można część zamrozić na potem :P) Gotowe serki, sery żółte warto zmienić na warzywne domowe pasztety :D (w wersji dla opornych twaróg z przyprawami, serek wiejski itp.) Zamiast smażyć na głębokim tłuszczu- można zainwestować w patelnię z teflonem. To tylko kilka pomysłów na zmiany, można je wprowadzać w dowolnej kolejności, rozłożyć na dowolny okres czasu, pozwolić swojemu wygodnickiemu mózgowi "zaadaptować się do nowych warunków" :D I wtedy nawet gdy zdarzy nam się zjeść u babci ciastka ze sklepu czy skusić si na lody ze znajomymi nie wpadniemy znów w jedzeniową pułapkę. Raz na jakiś czas można wchłonąć coś co zdecydowanie lepiej byłoby odłożyć, bo ścisłe przestrzeganie zasad może mocno frustrować i raczej szkodzi niż pomaga( oczywiście nie dotyczy to przypadków ograniczeń ze wskazań medycznych np alergii). Bo na zdrowie człowieka składa się też jego "zadowolenie z życia", a człowiek sfrustrowany szczęśliwy nie jest, a co za tym idzie ze zdrowiem też gorzej.
Wracając do drugiej części- aktywności fizycznej, warto zacząć od drobnych wyzwań. Codzienny spacer, rezygnacja z windy, przejażdżka rowerem w weekend. Wszystko zależne o możliwości czasowych i kondycyjnych. Wybierając typ ruchu najlepiej kierować się własnymi upodobaniami, szkoda męczyć się z filmikami trenerek jeśli wolimy basen, bo powinno to stać się dla nas przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Początki zawsze są trudne i warto się trochę pomęczyć, żeby potem z uśmiechem wchodzić na basen, siłownię czy odpalając muzykę do zumby :) Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę stan naszego zdrowia np. raczej bieganie nie jest dla osób z problemami ze stawami. Poza tym nie porywajmy się z motyką na słońce- przede wszystkim STOPNIOWO, a nie od razu mega ciężki trening, bo potem można przez tydzień cierpieć, a o uśmiechu na myśl o kolejnym nie ma mowy :P
Ogranicza nas tylko nasza pomysłowość- można zrobić pizzę pełnoziarnistą lub na spodzie z brokuła czy kalafiora, można tańczyć wokół boiska- wystarczy tylko chcieć :)
Są ludzie, którzy z dnia na dzień zmieniają całkowicie żywienie, zaczynają ćwiczyć i są szczęśliwi. Do tego trzeba jednak silnej woli, mocnej motywacji i sporej dawki uporu. bo człowiek z natury jest istotą wygodną, dąży do komfortu- przy nagłej zmianie ciągle będzie nam świtać myśl o starych nawykach, ile dawały przyjemności i jak fajnie by było na chwilkę do nich wrócić. Często ten "krótki"przerywnik oznacza całkowity powrót do poprzednich zwyczajów, bo kto lubi zaczynać mało przyjemne rzeczy(a tak kojarzy się "restrykcja" w diecie). No i jest super,pięknie miód i orzeszki aż do momentu jak wszystko walnie i znów powraca to co było. Oczywiście są osoby, które grubą linią oddzielą to co było i nie wrócą do przeszłości, ale serio- jest ich stosunkowo niewiele. No i co ma zrobić osobnik, który (tak jak ja :D) wie, że nagle drastyczne zmiany nie są długotrwałe?
Stopniowo, stopniowo :) Gdy dojrzejemy do myśli, że trzeba coś ze sobą zrobić, bo przy wejściu na 3 piętro łapiemy zadyszkę albo nagle kurczą się ubrania w szafie? Jeśli chodzi o jedzenie- najlepiej przez kilka dni zapisywać co się je i o której - da to mniej więcej rozeznanie jak jemy. Pierwsza zmiana- starać się jeść bardziej regularnie, mniej więcej co 3 godziny, pić minimum 2 szklanki wody lub niesłodzonej herbaty. Stopniowo na przestrzeni kilku dni-tygodni osiągnąć 1,5-2l dziennie. Na początku wizyty w toalecie stają się bardzo częste, ale potem troszkę się normuje xd Zaglądamy do naszego dzienniczka żarciowego- zmieniamy jogurty owocowe na naturalne z owocami, na początku może na zmianę z owocowymi, a później wywalamy je całkiem (naprawdę, ich skład w żaden sposób owocowy nie jest). Później zmiana chleba i makaronu białego na pełnoziarnisty lub żytni, więcej warzyw- np. 2 pomidory i ogórek do obiadu. Kolejny krok- wywalenie sklepowych słodyczy, można znaleźć zdrowsze odpowiedniki w niektórych sklepach ( warto czytać składy!) lub zrobić samemu( można część zamrozić na potem :P) Gotowe serki, sery żółte warto zmienić na warzywne domowe pasztety :D (w wersji dla opornych twaróg z przyprawami, serek wiejski itp.) Zamiast smażyć na głębokim tłuszczu- można zainwestować w patelnię z teflonem. To tylko kilka pomysłów na zmiany, można je wprowadzać w dowolnej kolejności, rozłożyć na dowolny okres czasu, pozwolić swojemu wygodnickiemu mózgowi "zaadaptować się do nowych warunków" :D I wtedy nawet gdy zdarzy nam się zjeść u babci ciastka ze sklepu czy skusić si na lody ze znajomymi nie wpadniemy znów w jedzeniową pułapkę. Raz na jakiś czas można wchłonąć coś co zdecydowanie lepiej byłoby odłożyć, bo ścisłe przestrzeganie zasad może mocno frustrować i raczej szkodzi niż pomaga( oczywiście nie dotyczy to przypadków ograniczeń ze wskazań medycznych np alergii). Bo na zdrowie człowieka składa się też jego "zadowolenie z życia", a człowiek sfrustrowany szczęśliwy nie jest, a co za tym idzie ze zdrowiem też gorzej.
Wracając do drugiej części- aktywności fizycznej, warto zacząć od drobnych wyzwań. Codzienny spacer, rezygnacja z windy, przejażdżka rowerem w weekend. Wszystko zależne o możliwości czasowych i kondycyjnych. Wybierając typ ruchu najlepiej kierować się własnymi upodobaniami, szkoda męczyć się z filmikami trenerek jeśli wolimy basen, bo powinno to stać się dla nas przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Początki zawsze są trudne i warto się trochę pomęczyć, żeby potem z uśmiechem wchodzić na basen, siłownię czy odpalając muzykę do zumby :) Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę stan naszego zdrowia np. raczej bieganie nie jest dla osób z problemami ze stawami. Poza tym nie porywajmy się z motyką na słońce- przede wszystkim STOPNIOWO, a nie od razu mega ciężki trening, bo potem można przez tydzień cierpieć, a o uśmiechu na myśl o kolejnym nie ma mowy :P
Ogranicza nas tylko nasza pomysłowość- można zrobić pizzę pełnoziarnistą lub na spodzie z brokuła czy kalafiora, można tańczyć wokół boiska- wystarczy tylko chcieć :)
Nie można popadać w skrajności i trzeba do wszystkiego mieć racjonalne podejście. Restrykcje są dla tych co inaczej nie potrafią. Sama jadłam często słodycze, jak próbowałam je odstawić całkowicie to w końcu się poddawałam i nadrabiałam zaległości. Teraz jak mam ochotę potrafię zjeść trochę co kilka dni i mi wystarcza.
OdpowiedzUsuń