Zanim ktoś się oburzy- nie mam nic do górników. Tą grupę zawodową wyciągnęłam dlatego, że podczas ich strajków/protestów wszystkie media na bieżąco informowały, a o strajku głodowym lekarzy? Gdybym nie wiedziała o nim z grupy PR to pewnie w ogóle nie wiedziałabym nic. Chociaż ostatnio pojawiają sie krótkie info, które odwracają kota ogonem i zarzucają lekarzom pazerność...Oto polskie "wolne" media...
W takim razie dlaczego NAPRAWDĘ rezydenci strajkują? Podwyżki? Owszem, ale trzeba popatrzej szerzej na cały kontekst. Kim jest rezydent? Gdy skończysz 6 lat studiów, zrobisz roczny staż i masz super wynik LEK-u, trochę farta to jest szansa zostać rezydentem na 4-6lat. To znaczy, że pracujesz jako lekarz, teoretycznie pod opieką specjalisty, który ma pomagać i uczyć, a pensję wypłaca ministerstwo. No cud, miód i orzeszki, nie? Problem w tym, że ta ministerialna pensja jest od lat taka samn( a inflacja nie śpi) i wynosi ok 2200zł netto. A trzeba się utrzymać, często utrzymać rodzinę ( jednak sporo osób w wieku 26-35 lat tę rodzinę chce założyć), opłacić kursy( nieraz kilka tysięcy jeden) i podręczniki( też drogie jak cholera).A żeby było milej- miejsc rezydenckich jest za mało- w tym roku o połowę mniej niż w zeszłym, kiedy już nie było ich wystarczająco. Bo tak naprawdę lekarz specjalizację musi zrobić. Czyli zostaje wolontariat. Tak, WOLONTARIAT, minister łaskawie się zgadza, że w danym szpitalu będzie się pracować za free, żeby móc zrobić papiery. I w tym momencie zaczyna się dorabianie w NOP, SORze itp. Bo z czegoś trzeba żyć. A poza tym- nie ma kto dyżurować, lekarzy jest za mało, a spore nadgodziny zarówno rezydentów jak i specjalistów jakoś to jeszcze łatają. A wracając jeszcze do rezydentur- to nie lekarz może sobie wybrać wymarzoną speckę- minister ustala ile jest rezydentur i miejsc szkoleniowych na daną dziedzinę, czasem jest JEDNO miejsce na POLSKĘ.
Kolejny, chyba główny problem- zbyt niskie nakłady na ochronę zdrowia. Wg WHO minimum to 6,8%PKB, a u nas jest to ok 4,8%, jeden z najniższych w Europie. W polsce na tysiąc pacjentów przypada 2,2 lekarza- marnie, nie? Społeczeństwo się starzeje, coraz częściej potrzebuje pomocy lekarskiej, a tu uwaga, lekarze też sie starzeją, średnia wieku to ok 50 lat, zależy od specjalizacji. Jakby tego było mało- NFZ wpędza szpitale w długi zaniżając wycenę świadczeń lub nie płacąc za całość ( np pacjent z 3 przewlekłymi chorobami: cukrzycą, nadciśnieniem i niewydolnością nerek leży na kardiologii- NFZ zapłaci tylko za leczenie nadciśnienia, bo to jest zgodne ze specyfiką oddziału, a przecież nie można mu odstawić leków na inne choroby- płaci za nie szpital). I zapomniałabym- biurokratyzacja! Wszędzie tony papierów do uzupełnienia, nie dość, ze drzewom to nie pomaga to pacjentom i lekarzom też. A nawet szkodzi.
Lekarz też człowiek- ma prawo do odpoczynku i spędzania czasu z rodziną, adekwatnych zarobków i szacunku dla swojej pracy.
W takim razie dlaczego NAPRAWDĘ rezydenci strajkują? Podwyżki? Owszem, ale trzeba popatrzej szerzej na cały kontekst. Kim jest rezydent? Gdy skończysz 6 lat studiów, zrobisz roczny staż i masz super wynik LEK-u, trochę farta to jest szansa zostać rezydentem na 4-6lat. To znaczy, że pracujesz jako lekarz, teoretycznie pod opieką specjalisty, który ma pomagać i uczyć, a pensję wypłaca ministerstwo. No cud, miód i orzeszki, nie? Problem w tym, że ta ministerialna pensja jest od lat taka samn( a inflacja nie śpi) i wynosi ok 2200zł netto. A trzeba się utrzymać, często utrzymać rodzinę ( jednak sporo osób w wieku 26-35 lat tę rodzinę chce założyć), opłacić kursy( nieraz kilka tysięcy jeden) i podręczniki( też drogie jak cholera).A żeby było milej- miejsc rezydenckich jest za mało- w tym roku o połowę mniej niż w zeszłym, kiedy już nie było ich wystarczająco. Bo tak naprawdę lekarz specjalizację musi zrobić. Czyli zostaje wolontariat. Tak, WOLONTARIAT, minister łaskawie się zgadza, że w danym szpitalu będzie się pracować za free, żeby móc zrobić papiery. I w tym momencie zaczyna się dorabianie w NOP, SORze itp. Bo z czegoś trzeba żyć. A poza tym- nie ma kto dyżurować, lekarzy jest za mało, a spore nadgodziny zarówno rezydentów jak i specjalistów jakoś to jeszcze łatają. A wracając jeszcze do rezydentur- to nie lekarz może sobie wybrać wymarzoną speckę- minister ustala ile jest rezydentur i miejsc szkoleniowych na daną dziedzinę, czasem jest JEDNO miejsce na POLSKĘ.
Kolejny, chyba główny problem- zbyt niskie nakłady na ochronę zdrowia. Wg WHO minimum to 6,8%PKB, a u nas jest to ok 4,8%, jeden z najniższych w Europie. W polsce na tysiąc pacjentów przypada 2,2 lekarza- marnie, nie? Społeczeństwo się starzeje, coraz częściej potrzebuje pomocy lekarskiej, a tu uwaga, lekarze też sie starzeją, średnia wieku to ok 50 lat, zależy od specjalizacji. Jakby tego było mało- NFZ wpędza szpitale w długi zaniżając wycenę świadczeń lub nie płacąc za całość ( np pacjent z 3 przewlekłymi chorobami: cukrzycą, nadciśnieniem i niewydolnością nerek leży na kardiologii- NFZ zapłaci tylko za leczenie nadciśnienia, bo to jest zgodne ze specyfiką oddziału, a przecież nie można mu odstawić leków na inne choroby- płaci za nie szpital). I zapomniałabym- biurokratyzacja! Wszędzie tony papierów do uzupełnienia, nie dość, ze drzewom to nie pomaga to pacjentom i lekarzom też. A nawet szkodzi.
Lekarz też człowiek- ma prawo do odpoczynku i spędzania czasu z rodziną, adekwatnych zarobków i szacunku dla swojej pracy.
Smutne, że osoba po tak ciężkich studiach i wykonująca tak ważny zawód społecznie ma na początku swojej kariery pracować za takie pieniądze. To już w niektórych sklepach można zarobić więcej, bez doświadczenia i niezliczonych godzin poświęconym nauce. Na starcie powinno być z 2 500 netto i potem systematycznie to powinno rosnąć. Żeby założyć rodzinę, mieć dzieci to wypadałoby te 3 tysiące na rękę mieć. Państwo woli wypłacać po 500, żeby zwiększyć przyrost naturalny, tylko kto będzie tych ludzi leczył skoro coraz więcej osób będzie rezygnowało z medycyny na rzecz innych kierunków, po których można szybciej zarobić godziwe pieniądze.
OdpowiedzUsuń