Pogoda jest ostatnio paskudna, o 15 już ciemno było...Do tego materiał na jutro jest tak masakrycznie duży, że nie dam rady go nawet przeczytać, a co dopiero nauczyć się... Nie daję rady, jest tego cholernie ZA DUŻO, nie jestem w stanie się tego nauczyć, nie w tym czasie...Wczoraj było tak fajnie, K. przyjechał na weekend i siedzieliśmy oboje w książkach, ale jakoś tak razem lepiej się uczyło, a teraz On wrócił do siebie, a ja ryczę nad Bochenkiem z bezsilności...Jak tylu ludzi skończyło te studia? To nie jest totalnie nierealne...
"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n
Komentarze
Prześlij komentarz