Przejdź do głównej zawartości

To cheat or not to be

Mam koleżankę, która uważa, że zdanie czegokolwiek bez ściąg nie jest możliwe. Czasem się zdarza coś skonsultować czy zajrzeć do książki na wejściówce, święta nie jestem, ale na kolosach nigdy. Nie po to się tyle starałam dostać na te studia , żeby z nich nic nie wynieść, po to są te przedmioty, żebyśmy czegoś się nauczyli, nie tylko zdali. Nawet na zapychacze trzeba cokolwiek ogarnąć temat. Za kilka lat pewnie niewiele będę pamiętać, ale łatwiej będzie wrócić i coś odświeżyć niż kombinować nie wiadomo jak. Poza tym metodą ściąg daleko się nie zajdzie- gdy przyjdzie czas na kliniki <obym dotrwała do tego 3 roku :D> w praktyce wyjdzie kto się uczy XD No i trzeba mieć szacunek dla przyszłych pacjentów- powinni dostać dobrą opiekę od specjalisty, a nie marną od cwaniaczka, który prześlizgnął się przez studia, chodzi przecież o zdrowie i życie.

Inną sprawą są Mikołajki, a raczej sposób ich obchodzenia. Ktoś z grupy wymyślił, że trzeba asystentom coś kupić. Oczywiście padło na alkohol, byłam przeciwko, ale cóż... Uważam, ze to trochę nie na miejscu kupować alkohol komuś, kto powinien być naszym mentorem, poza tym w czasie semestru- mogłoby być odczytane jako łapówka. Na całe szczęście nie przyjęli, ale atmosfera jakaś dziwna się zrobiła. A można było kupić np. pluszową wątrobę- było by zabawnie i sympatycznie, no ale ja się nie znam :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sadyści są wśród nas :D

"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n

And the second year of your misery has began...

Całe wieki nie używałam angielskiego, więc pewnie strzeliłam byka, ale co tam XD Drugi rok zdecydowanie się zaczął- nowe przedmioty, nowi prowadzący, nowy, ale znów beznadziejny plan zajęć. Codziennie na 8, przerwa, w południe zajęcia, potem wieczorem do 20, a luki takie bezsensowne, że nie wiadomo co ze sobą zrobić- ma uczelnia taka piękna...Tęsknię za 1 rokiem, za anatomią- może dlatego, że zdałam za pierwszym podejściem i mogłam w wakacje o niej zapomnieć :D Ogólnie ostatnio ma taki depresyjny okres, w tym roku zdecydowanie trudniej było mi wyjechać z domu, nie było już tej ekscytacji, że w końcu się udało, że wszystko takie ciekawe itp. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy to jest mój kierunek, czy serio chcę się w to ładować. Mama znalazła specyficzny sposób na motywację- "jak teraz rzucisz to masz 3 lata w plecy". Niby racja, ale nie pomaga. No i jakby tego było mało jest zimno. Potwornie ZIMNO. A ja jako ciepłolubne stworzenie cierpię niezmiernie z tego powodu b

Mam dość...

Minęło 3 tygodnie, jakoś przetrwałam, ale teraz zaczął się koszmar... Zawaliłam wejściówkę z anatomii, a asystent się na nas wydarł, że się tylko opierniczamy i nie uczymy, że takie banalne rzeczy...A pytania są jakieś oderwane od rzeczywistości, na jedno z nich nawet w Bochenku nie było odpowiedzi. Mam totalnie dość i już nie wiem z czego i jak się uczyć, żeby było dobrze. Nie ma żadnych określonych wymagań, bo te podawane raczej się nie pokrywają z pytaniami później i niby jak przez to przejść?