Siedzę sobie spokojnie próbując czegoś się nauczyć, podnoszę wzrok dosłownie na parę sekund i co widzę? K. siedzi na podłodze z dziwną miną przypatrując się swojej stopie i Bochnem w ręce...Po prostu świat zwariował...
"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n
Komentarze
Prześlij komentarz