Nadchodzi ten straszny dzień, wybija północ (ewentualnie inna naznaczona godzina) i pojawiają się wyniki. Jest źle, a może nie jest aż tak źle dopóki nie okaże się, że ostatnia lista jest poza zasięgiem... I co wtedy? To chyba jedna z najtrudniejszych decyzji, od tego może zależeć jak będzie wyglądać całe życie, trzeba to dobrze przemyśleć. Jest kilka opcji, żadna nie jest idealna i nie daje pewności osiągnięcia celu. Ale coś wybrać trzeba.
Można stwierdzić, że skoro się nie udało to koniec i wybrać całkiem inny kierunek. Ale czy później przez pół życia nie będzie się tego żałować? A co by było gdyby...Poprawić wtedy maturę? Oczywiście jest to cholernie trudne, gdy jednocześnie studiujesz i poza przedmiotami "licealnymi" do matury trzeba jeszcze ogarnąć nawał zajęć na uczelni, pouczyć się, żeby zaliczyć kolosy i jeszcze znaleźć czas na sen. Na pewno bardzo trudno, też bardziej się nie chce- wracasz z zajęć i wolisz obejrzeć film niż się uczyć (wiem po sobie, przez ten miesiąc nie zrobiłam za wiele), ale daje też pewne plusy. Na pewno jest jakiś kontakt z ludźmi i łatwiej nie zwariować :D Ten stosunkowo krótki pobyt na awaryjnym kierunku dał mi pewność, że chcę poprawić, chcę pokazać ludziom z lekarskiego (wtedy spotkałam kilka niezbyt przyjemnych osób z tego kierunku), że potrafię i nie zasługuję na pogardę. Teraz wiem, że są to wyjątki, ale traktowali nas z buta i po powrocie do domu dało mi kopa motywacyjnego. Poza tym troszkę oswoiłam się ze sposobem prowadzenia zajęć i rok temu podeszłam do nich na większym luzie.
Opcja druga-zostajemy w domu. Oczywiście jeśli rodzice się zgodzą. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że musisz się uczyć tylko tych 2 czy 1 przedmiotu, a nie gonisz z dodatkowymi 10. Można znaleźć pracę i trochę dołożyć się do domowego budżetu/sprzątać, gotować w domu. Jest naprawdę sporo czasu na naukę i można też czasem gdzieś wyjść, ale bywa to zwodnicze, bo jeśli nie opracuje się planu nauki (oczywiście połączone z realizacją jego założeń:P) to rok może minąć, a nie ruszymy z miejsca. Wtedy rok w plecy. Oczywiście nawet twardo się ucząc możemy nie poprawić, bo poza wiedzą potrzeba też odrobiny szczęścia. Ale ryzyko jest zawsze.
Nic nie da gwarancji sukcesu, ale zawsze warto próbować :)
Powodzenia wszystkim poprawiającym :)
Można stwierdzić, że skoro się nie udało to koniec i wybrać całkiem inny kierunek. Ale czy później przez pół życia nie będzie się tego żałować? A co by było gdyby...Poprawić wtedy maturę? Oczywiście jest to cholernie trudne, gdy jednocześnie studiujesz i poza przedmiotami "licealnymi" do matury trzeba jeszcze ogarnąć nawał zajęć na uczelni, pouczyć się, żeby zaliczyć kolosy i jeszcze znaleźć czas na sen. Na pewno bardzo trudno, też bardziej się nie chce- wracasz z zajęć i wolisz obejrzeć film niż się uczyć (wiem po sobie, przez ten miesiąc nie zrobiłam za wiele), ale daje też pewne plusy. Na pewno jest jakiś kontakt z ludźmi i łatwiej nie zwariować :D Ten stosunkowo krótki pobyt na awaryjnym kierunku dał mi pewność, że chcę poprawić, chcę pokazać ludziom z lekarskiego (wtedy spotkałam kilka niezbyt przyjemnych osób z tego kierunku), że potrafię i nie zasługuję na pogardę. Teraz wiem, że są to wyjątki, ale traktowali nas z buta i po powrocie do domu dało mi kopa motywacyjnego. Poza tym troszkę oswoiłam się ze sposobem prowadzenia zajęć i rok temu podeszłam do nich na większym luzie.
Opcja druga-zostajemy w domu. Oczywiście jeśli rodzice się zgodzą. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że musisz się uczyć tylko tych 2 czy 1 przedmiotu, a nie gonisz z dodatkowymi 10. Można znaleźć pracę i trochę dołożyć się do domowego budżetu/sprzątać, gotować w domu. Jest naprawdę sporo czasu na naukę i można też czasem gdzieś wyjść, ale bywa to zwodnicze, bo jeśli nie opracuje się planu nauki (oczywiście połączone z realizacją jego założeń:P) to rok może minąć, a nie ruszymy z miejsca. Wtedy rok w plecy. Oczywiście nawet twardo się ucząc możemy nie poprawić, bo poza wiedzą potrzeba też odrobiny szczęścia. Ale ryzyko jest zawsze.
Nic nie da gwarancji sukcesu, ale zawsze warto próbować :)
Powodzenia wszystkim poprawiającym :)
Komentarze
Prześlij komentarz