Przejdź do głównej zawartości

And the second year of your misery has began...

Całe wieki nie używałam angielskiego, więc pewnie strzeliłam byka, ale co tam XD

Drugi rok zdecydowanie się zaczął- nowe przedmioty, nowi prowadzący, nowy, ale znów beznadziejny plan zajęć. Codziennie na 8, przerwa, w południe zajęcia, potem wieczorem do 20, a luki takie bezsensowne, że nie wiadomo co ze sobą zrobić- ma uczelnia taka piękna...Tęsknię za 1 rokiem, za anatomią- może dlatego, że zdałam za pierwszym podejściem i mogłam w wakacje o niej zapomnieć :D

Ogólnie ostatnio ma taki depresyjny okres, w tym roku zdecydowanie trudniej było mi wyjechać z domu, nie było już tej ekscytacji, że w końcu się udało, że wszystko takie ciekawe itp. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy to jest mój kierunek, czy serio chcę się w to ładować. Mama znalazła specyficzny sposób na motywację- "jak teraz rzucisz to masz 3 lata w plecy". Niby racja, ale nie pomaga.

No i jakby tego było mało jest zimno. Potwornie ZIMNO. A ja jako ciepłolubne stworzenie cierpię niezmiernie z tego powodu biegając pomiędzy uczelnianymi budynkami cały tydzień. Jeśli serio niedługo spadnie śnieg to chyba zakopię się pod kocem i nic mnie stamtąd nie ruszy, nawet zajęcia z fizjo.

Tak z nowości to jeszcze nowa współlokatorka. Trochę smętnie, bo z poprzednią całkiem fajnie się dogadywałam, ale może uda się jakoś przez ten rok funkcjonować :)

Prośba do wszystkich- trzymajcie za mnie kopytka i wysyłajcie mentalnie ciepełko, żebym nie zamarzła tuptając posłusznie na wykład w poniedziałek rano :)

Komentarze

  1. Na jakiej uczelni studiujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiem dopóki nie skończę :P

    OdpowiedzUsuń
  3. To może chociaż jakaś rada :D Też zaczęłam w tym roku dietetykę (we Wrocławiu), ale po miesiącu zrezygnowałam i teraz chciałabym próbować na lekarski, może masz jakieś złote rady z własnego doświadczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nagryzmoliłam nawet osobny wpis o uczeniu się :D Wykorzystaj to, co skłoniło Cię do zrezygnowania jako motywację, krytycznie podchodź do swojej wiedzy, ale nie wmawiaj sobie, że nic nie umiesz- warto, żeby ktoś w miarę kompetentny to ocenił i doradził nad czym popracować :) A przede wszystkim wierzyć, że jest się w stanie to zrobić. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sadyści są wśród nas :D

"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n

Mam dość...

Minęło 3 tygodnie, jakoś przetrwałam, ale teraz zaczął się koszmar... Zawaliłam wejściówkę z anatomii, a asystent się na nas wydarł, że się tylko opierniczamy i nie uczymy, że takie banalne rzeczy...A pytania są jakieś oderwane od rzeczywistości, na jedno z nich nawet w Bochenku nie było odpowiedzi. Mam totalnie dość i już nie wiem z czego i jak się uczyć, żeby było dobrze. Nie ma żadnych określonych wymagań, bo te podawane raczej się nie pokrywają z pytaniami później i niby jak przez to przejść?