Przejdź do głównej zawartości

I znowu rok więcej...

Stało się, mam 21 lat, niby nic, każdego dnia przecież jesteśmy coraz starsi... Ale ja jakoś mentalnie zatrzymałam się na 19, może nawet mniej :P Szczególnie trudne jest to, że w dniu urodzin byłam z daleka od rodziny i K., na szczęście są koleżanki z grupy, które uratowały dzień czekoladą XD Mam nadzieję, że mimo mojego aspołecznej natury te przyjaźnie przetrwają :)

Poza tym bardzo zawiodłam się na pewnym prowadzącym, który ostatnio wygłosił swoje poglądy na temat wegetarian w niezbyt przyjemny albo chociaż naukowy sposób- gdyby po prostu powiedział, że się z tym nie zgadza albo postawił konkretne argumenty zamiast obrażać.  Dla większości ludzi było to śmieszne, a dla mnie bardzo przykre...Teraz wiem, że pojęcie autorytetu jest względne.

Mam strasznie dużo do nauczenia, a nie mogę się uczyć, nie jestem w stanie się skupić na niczym albo zapamiętać chociaż połowy zdania, coraz bardziej myślę, że to jednak nie moja bajka i trzeba się rozejrzeć za jakąś alternatywą...

https://www.facebook.com/417648544994251/videos/923360134423087/

Ten filmik kojarzy mi się z urodzinami- wszystko przemija, nawet nie wiadomo kiedy minęło kilkanaście lat... Harry Potter to moje dorastanie, książki, których nic nie zastąpi. Kocham wiele innych tytułów, bez Tolkiena nie potrafiłabym żyć, ale to Harry był pierwszy, książki chowane przed Mamą pod poduszką... :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sadyści są wśród nas :D

"O 7 nie macie zajęć, tak? To przyjdziecie i napiszecie kolokwium, żeby wszystkim pasowało." I tym oto sposobem jest mega niewyspana, zastanawiam się, czy moi asystenci czasem sypiają i próbuję uczyć się na anatomię oraz wydumać coś w raporcie na biofizykę. Poprzednie koło z anaty poszło okej nawet, chociaż mogło być lepiej, szpilki- nie wiadomo, podobno jakieś niejasności są i wyników nie znamy. Materiał na jutro jest gigantyczny, a ja usypiam nad książką... W ten weekend nie nadrobię, bo K. odgraża się, że z okazji urodzin w niedalekiej przyszłości porwie mnie na miasto choć na kilka godzin :D Celowości nauki biofizyki, przynajmniej w wydaniu mojego umedu, nie jestem w stanie pojąć. Ostatnio cudem zaliczyłam wejściówkę<dalej mnie duma rozpiera XD>, ale raport z ćwiczeń...Nawet Jaroszyk i krańce internetu nie wiedzą co ma być, aby "było dobrze". Ale pozytyw jeden jest- po prawie 2 miesiącach w tym mieście wreszcie znalazłam chleb, który smakuje jak chleb, a n

And the second year of your misery has began...

Całe wieki nie używałam angielskiego, więc pewnie strzeliłam byka, ale co tam XD Drugi rok zdecydowanie się zaczął- nowe przedmioty, nowi prowadzący, nowy, ale znów beznadziejny plan zajęć. Codziennie na 8, przerwa, w południe zajęcia, potem wieczorem do 20, a luki takie bezsensowne, że nie wiadomo co ze sobą zrobić- ma uczelnia taka piękna...Tęsknię za 1 rokiem, za anatomią- może dlatego, że zdałam za pierwszym podejściem i mogłam w wakacje o niej zapomnieć :D Ogólnie ostatnio ma taki depresyjny okres, w tym roku zdecydowanie trudniej było mi wyjechać z domu, nie było już tej ekscytacji, że w końcu się udało, że wszystko takie ciekawe itp. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy to jest mój kierunek, czy serio chcę się w to ładować. Mama znalazła specyficzny sposób na motywację- "jak teraz rzucisz to masz 3 lata w plecy". Niby racja, ale nie pomaga. No i jakby tego było mało jest zimno. Potwornie ZIMNO. A ja jako ciepłolubne stworzenie cierpię niezmiernie z tego powodu b

Mam dość...

Minęło 3 tygodnie, jakoś przetrwałam, ale teraz zaczął się koszmar... Zawaliłam wejściówkę z anatomii, a asystent się na nas wydarł, że się tylko opierniczamy i nie uczymy, że takie banalne rzeczy...A pytania są jakieś oderwane od rzeczywistości, na jedno z nich nawet w Bochenku nie było odpowiedzi. Mam totalnie dość i już nie wiem z czego i jak się uczyć, żeby było dobrze. Nie ma żadnych określonych wymagań, bo te podawane raczej się nie pokrywają z pytaniami później i niby jak przez to przejść?