Nowy semestr, nowe wyzwania... I koszmarny plan zajęć. Czasem zastanawiam się kto je układa, bo naprawdę mam wrażenie, że komuś podpadliśmy. Godziny końca jednych i początku kolejnych zajęć w różnych budynkach są te same, w niektóre dni jest praktycznie 12h na uczelni, a już wyliczyliśmy, że kolokwia z 2 dużych przedmiotów nam się nałożą... Żyć, nie umierać...
Stało się, mam 21 lat, niby nic, każdego dnia przecież jesteśmy coraz starsi... Ale ja jakoś mentalnie zatrzymałam się na 19, może nawet mniej :P Szczególnie trudne jest to, że w dniu urodzin byłam z daleka od rodziny i K., na szczęście są koleżanki z grupy, które uratowały dzień czekoladą XD Mam nadzieję, że mimo mojego aspołecznej natury te przyjaźnie przetrwają :) Poza tym bardzo zawiodłam się na pewnym prowadzącym, który ostatnio wygłosił swoje poglądy na temat wegetarian w niezbyt przyjemny albo chociaż naukowy sposób- gdyby po prostu powiedział, że się z tym nie zgadza albo postawił konkretne argumenty zamiast obrażać. Dla większości ludzi było to śmieszne, a dla mnie bardzo przykre...Teraz wiem, że pojęcie autorytetu jest względne. Mam strasznie dużo do nauczenia, a nie mogę się uczyć, nie jestem w stanie się skupić na niczym albo zapamiętać chociaż połowy zdania, coraz bardziej myślę, że to jednak nie moja bajka i trzeba się rozejrzeć za jakąś alternatywą... https://www.facebo
Skąd Wy macie tak wiele godzin? :O
OdpowiedzUsuńOgólnie zajęcia są pomiędzy 7.30 a 21.00, a jak niektóre grupy mają pecha to sporo rzeczy składa się na jeden dzień i praktycznie 12h zajęć. Wtedy cały dzień jest po prostu odliczaniem do końca. Nie mogę się doczekać końca semestru, a to dopiero początek XD
OdpowiedzUsuń